poniedziałek, 21 stycznia 2013

Likwidacja jedno- i dwugroszówek


Dzięki likwidacji monet o nominale 1 i 2 gr., których roczny koszt wyprodukowania wynosi ponad 40 milionów złotych, Narodowy Bank Polski przewiduje 18-milionowe oszczędności. Ceny zostaną zaokrąglone do kwoty 5 groszy. Czy jest to pierwszy krok w kierunku masowego rozpowszechnienia się kart płatniczych?

Skąd inicjatywa wycofania monet jedno- i dwugroszowych? Narodowy Bank Polski podaje, iż łączny koszt produkcji przekracza ich nominał. Autor ustawy dotyczącej likwidacji monet o niskim nominale, który twierdzi, że pomysł ten ma na celu uproszczenia obiegu gotówkowego, zapewnia, że polscy obywatele nie poniosą strat finansowych. Projekty wycofania z obiegu monet o niskich nominałach pojawiły się już w Kanadzie, Czechach oraz Rosji. W krajach tych ceny pozostały takie same, dopiero podczas sumowania zakupów kwota jest zaokrąglana ( w przypadku Czechów sumy z końcówka 0,49 KC zaokrągla się w dół, w górę natomiast od 0,50 KC ). Kwoty zakupów w Polsce, podobnie jak w Czechach, zaokrąglane będą do kwoty 5 groszy. Oznacza to, że po podliczeniu całkowitej sumy zakupów, kasjer zaokrąglałby sumę do pełnych 5 groszy, czyli jeżeli rachunek wynosiłby 54,77 zł, klient płaciłby 54,75 zł. Przy kwocie 54,78 zł byłoby to 54, 80 zł, natomiast przy płatności kartą, kasjer otrzymałby dokładnie tyle, ile jest na rachunku.

Handel nie popiera jednak entuzjazmu Narodowego Banku Polskiego twierdząc, że obniżanie kosztów swojej emisji jest przerzucaniem ich na rynek. Nie od dzisiaj wiadomo, że końcówka 0,99 zł jest chwytem marketingowym, który ma przyciągać klienta. Zasadniczo wychodzi on z założenia, że płaci niższą cenę, nie biorąc pod uwagę tego, że jest to tylko jeden grosz mniej od pełnej kwoty, która teoretycznie byłaby dla niego mniej atrakcyjna. Przykład? Kupując buty, które kosztują 199,99 zł, klient ma przeświadczenie, że płaci za nie 100 zł „z kawałkiem”, natomiast, gdy cena, która wynosiłaby 200 zł, automatycznie wydaje się być pozornie większa. Właściciele sklepów odbiegają jednak od idei zaokrąglania ceny w końcowym rachunku, bowiem ciężko byłoby im udźwignąć koszty związane z rozliczeniami kas, przy których każda transakcja musiałaby być dokładnie analizowana. Polska Izba Handlu proponuje przedsiębiorcom zbilansowanie cen, czyli zaokrąglenie ich części  w górę, części w dół, jednak dla handlowców jest to mało przekonująca perspektywa.

W związku z licznymi sprzeciwami pojawił się pomysł, w którym mowa o zmianie stopu monet jedno- i dwugroszowych na mniej kosztowny, jednak i ten nie uzyskał poparcia wśród wielkich koncernów handlowych. Swoje poglądy argumentują koniecznością zmian w zliczarkach samoobsługowych i  automatach z jedzeniem, co również wiązałoby się z dużymi kosztami. 



 Liczbę monet w Polsce szacuje się na 13 miliardów, z których aż 7 stanowią te o nominale 1 i 2 gr.





Wycofanie z obiegu monet o nominale 1 i 2gr. ma również zalety, których handlowcy nie biorą pod uwagę. Jest to brak kosztów ich sortowania oraz transportu.


Klienci mają zróżnicowane zdania na temat nowego projektu. Przeciwnicy uważają, że jest to sposób na zarobek kosztem społeczeństwa, które zmuszone będzie do kupowania rzeczy o wyższych cenach, inni z kolei twierdzą, że jest to kolejna prowokacja, która ma wywołać szum wokół władz państwowych. Zwolennicy „lekkich portfeli” sądzą natomiast, że jest to wygodna alternatywa dla osób, które są w jakiś sposób uprzedzone do płatności kartą, nie mówiąc już o notorycznym i irytującym pytaniu „czy mogę być winna grosika?”.

Czy można mówić zatem, że likwidacja jedno- i dwu groszówek to krok w kierunku całkowitego zaniku gotówki i masowego rozpowszechnienia się kart płatniczych? Płatność  elektroniczna jest bez wątpienia  wygodą, wynalazki typu PayPass , czyli technologia zbliżeniowa, ułatwiają płatności gotówką oraz zaoszczędzają nasz czas. Do technologicznych nowinek dołączyła też ostatnio funkcja MyWallet, czyli możliwość płatności przez smartfony. Niestety nie wszyscy są zwolennikami  elektronicznych postępów. Tradycjonaliści, którzy wolą mieć banknoty w portfelu niż na koncie, uważają, że istnieją miejsca, w których płatność kartą jest absurdem. No bo wyobraźmy sobie starszą, sprzedającą na bazarze kwiaty panią  z czytnikiem kart bankomatowych lub stoisko z hot dogami na miejscowym festynie z możliwością zapłaty kartą zbliżeniową. Zjawisko to wydaje się dość śmieszne i nierealne.

Likwidacja monet o nominale 1 i 2 gr. ma swoje zalety i wady. Mimo sprzeciwu społeczeństwa, które uważa, że jest to kolejny sposób na zaoszczędzenie pieniędzy na najbiedniejszych, to projekt ten wydaje się być wygodną alternatywą nie tylko dla samych klientów ale także dla całego społeczeństwa.  O decyzji  dotyczącej wcielenia ustawy w życie dowiemy się niebawem.

Aleksandra Nowaczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz