wtorek, 22 stycznia 2013

GMO - Genetyczne Męczarnie Obywatela



Temat GMO w Polsce na dobre "rozgościł się" w debacie publicznej w sierpniu 2011 roku, kiedy to prezydent RP, Bronisław Komorowski, zawetował nowelizację Ustawy o nasiennictwie z 2003 r. Nowelizacja ta nie regulowała sprawy upraw modyfikowanych i nie zakazywała ich. Zawierała także przepis umożliwiający rejestrację odmian transgenicznych, co wzbudziło kontrowersje wśród ekologów, ale i zwykłych obywateli, niespokojnych o swoje zdrowie.  Ich obawy nie były bezpodstawne - długofalowe skutki spożywania żywności GM wciąż nie są znane, z racji stosunkowo krótkiej jej obecności na rynku (pojawiła się po roku 1986 w Stanach Zjednoczonych). Jednak Komorowski odrzucił ustawę nie z troski o dobro Polaków. Przedstawiciele Kancelarii wskazywali raczej na chaos prawny, jakie wprowadziłyby nowe przepisy, a sam prezydent oznajmił, iż "nie istnieją żadne naukowe dowody, które potwierdziłby negatywny wpływ GMO na ludzkie zdrowie". Zapowiedziano wprowadzenie zmian, bez określania konkretnego terminu. Opozycja z rozkoszą wyżywała się na projekcie (mimo, że ostatecznie przecież nie wszedł w życie). Co prawda, podkreślano dobro jednostki, jednak kwestia żywności transgenicznej stała się przede wszystkim orężem w walce między partiami politycznymi.


Sprawa GMO powróciła w listopadzie 2012. Wtedy to Sejm (230 posłów głosowało za, 202 - przeciw) uchwalił ustawę pozwalającą na obrót nasionami GMO. Nie uwzględniono w niej żadnej poprawki opozycji, w tym wniosku o odrzuceniu ustawy w całości czy zakazu stosowania modyfikowanego materiału siewnego. Ustawę krytykowała większość partii (PiS, SLD, Ruch Palikota, Solidarna Polska), poparła ją oczywiście Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe, a ówczesny wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak uspokajał opinię publiczną, twierdząc, że nowe przepisy pozwolą skutecznie zablokować "każdy przypadek, który mógłby wywołać szkodliwe konsekwencje." Równocześnie zaczęto na głos mówić o tym, jaki wpływ na sprawę GMO ma Unia Europejska.

Obok pozytywnego oddziaływania, jak np. wprowadzenie nakazu oznakowania produktów modyfikowanych na sklepowych półkach, polityka UE (a przynajmniej swoistego lobby pro GMO, jakie utworzyło się w Komisji Europejskiej) zdaje się skłaniać ku obecności żywności transgenicznej na rynku. Chodzi tu o sytuacje z 2010r., kiedy KE zaproponowała zmianę dyrektyw tak, aby kraje członkowskie mogłyby zakazać lub ograniczyć uprawy GMO bez odwoływania się do ryzyka dla zdrowia lub środowiska. Jednak propozycja ta utkwiła w Radzie UE, zablokowana przez wyżej wspomniane lobby.

Kwestię obecności w Polsce produktów GM rozstrzygnął ostatecznie Senat. 30 listopada 2012 r. przyjął on ustawę o nasiennictwie w wersji takiej, jaka wyszła z Sejmu - poparło ją 50 senatorów z PO i PSL, odrzuciło 29 - z PiS i Solidarnej Polski, 2 wstrzymało się od głosu. W ostatecznym kształcie w ustawie nie zakazano rejestracji i obrotów nasionami genetycznie zmodyfikowanymi, ale jednocześnie upoważniono Radę Ministrów do wydania rozporządzenia, które taki zakaz wprowadzi. Takie rozwiązanie, czy też unik, pozwoli Polsce uniknąć wysokich kar pieniężnych, jakie Unia Europejska nakłada na kraje członkowskie niechętnie poddające się jej dyrektywom o GMO.

Już na etapie uchwalenia ustawy przez Sejm, rosła frustracja i napięcie wśród Polaków, którzy nie chcieli żywności genetycznie modyfikowanej w swoim kraju. Niemałe poruszenie budził też fakt, że o zawartych w ustawie przepisach nie było zbyt głośno w mediach pokroju telewizji czy radia - wiadomość ta rozniosła się głównie za pośrednictwem Internetu. Zwykli "Kowalscy", ale i gwiazdy polskiego show-biznesu - wszyscy ci ludzie wyszli na ulice, by protestować przeciwko GMO.


Powyższy wykres obrazuje podejście Polaków do żywności transgenicznej. Jak łatwo odczytać, niemalże połowa badanych przez największą w kraju firmę badawczą PBS, zdecydowanie nie kupiłaby produktu zawierające składniki GM. "Raczej nie" dokonałoby tego zakupu nieco ponad 30% Polaków, co sumując przekłada się na to, że ponad 3/4 społeczeństwa (dokładnie 76%) wykazuje opory w stosunku do GMO. Mimo, że dane pochodzą z 2005 roku, tendencja anty GMO utrzymuje się na podobnej płaszczyźnie, o czym świadczą nowsze sondaże, jak ten z listopada 2012, przeprowadzony przez portal informacyjny tokfm.pl. Respondentom przedstawiono tezę : "GMO jest niebezpieczne dla ludzi i przyrody" i poproszono o wybranie jednej z trzech odpowiedzi.


W sondzie zagłosowało ponad 8 tysięcy osób. Nadal widać wyraźny brak zaufania do  produktów transgenicznych i nie zapowiada się, by miało to ulec zmianie - przede wszystkim ze względu na ciągły brak badań, które mogłyby wymiernie określić długofalowe skutki spożywanie żywności GM.

Kwestia GMO wzbudziła mnóstwo kontrowersji i jednocześnie stała się punktem wyjścia do dyskusji na temat kondycji Polski. Z jednej strony mamy obywateli, którzy potrafią zjednoczyć się, by walczyć o własne dobro, z drugiej - rząd, który nie tylko nie szanuje zdania Polaków (w sprawie żywności GM nie przeprowadzono np. referendum), ale ślepo wierzy w dyrektywy unijne, gubiąc przy tym racjonalizm i, przede wszystkim, ideały demokracji. W Polsce żywność transgeniczna stała się kroplą, a właściwie ziarenkiem zmodyfikowanej kukurydzy, które przelało (czy raczej przesypało) czarę goryczy rozczarowania rządem. 

Sonia Plisikiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz