czwartek, 24 stycznia 2013

KHL w Polsce? Możliwe !


W środę kraj obiegła sensacyjna wiadomość, że polska drużyna zgłosiła akces gry w KHL(Kontynentalna Liga Hokejowa)! Informację, która z początku wydawała się śmieszna wypuścił rosyjski „Dziennik”, później w sukurs za nim poszły inne rosyjskie i słowackie media. Projekt wstępnie nazywa się „Oliva Gdańsk” i na razie dużo więcej nie wiadomo.



KHL jest uważana za drugą, najsilniejszą ligą na świecie(niepodważalnie, najlepszą ligą jest północnoamerykańska NHL), zrzesza obecnie 26 drużyn z 7 państw(Rosja, Białoruś, Ukraina, Słowacja, Czechy, Kazachstan oraz Łotwa). Według zapowiedzi Aleksandra Miedwiediewa, prezydenta KHL, liga finalnie ma skupiać 32 drużyny. Swój akces od następnego sezonu zgłaszają Mediolan oraz Zagrzeb. Przy założeniu, że realną szansą na grę ma gdańska drużyna KHL skupiałoby drużyny z 10 państw!

Roboczy projekt, „Oliva Gdańsk” jest autorstwa litewskiego biznesmana Antanasa Sakavickasa, który, na co dzień jest dyrektorem .. piłkarskiej drużyny Skonto Ryga. Według Sakavickasa Gdańsk ma wszystko to, co jest potrzebne do udanej współpracy z KHL. Lotnisko, baza noclegowa oraz obiekt. Drużyna swoje mecze miałaby rozgrywać w Ergo Arenie, leżącej na granicy Gdańska i Sopotu. Wszystko brzmi pięknie jest jednak jedno ale.. Kto miałby zagrać w tej drużynie? Na razie znane jest tylko nazwisko potencjalnego trenera, miałby nim zostać aktualny konsultant polskiej reprezentacji, jeden z najlepszych trenerów świata Rosjanin Wiaczesław Bykow. Drużyna, która miałaby wystąpić w KHL musi dysponować budżetem na minimalnym poziomie 15mln euro. Jeśli wierzyć słowom litewskiego biznesmana to nie byłby żaden problem!













W Gdańsku przecierają oczy ze zdziwienia, obecna drużyna – KH Gdańsk, występująca na zapleczu ekstraligi ma ogromne problemy finansowe. Właściwie nie ma żadnych funduszy, aby dalej grać. Mimo to, gra. Zawodnikom brakuje sprzętu, pieniędzy na wyjazdy, ale mają to, co najważniejsze – chęci. Robimy to, co kochamy i chcemy to robić dalej!po spotkaniu z Orlikiem Opole powiedział na antenie TVP Gdańsk Oskar Lehmann. Skoro w Gdańsku nie można znaleźć nawet podstawowego budżetu na sprzęt i wyjazdy to skąd mowa o 15mln euro rocznie na KHL?



Cały projekt brzmi zbawiennie dla polskiego hokeja, występy polskiej drużyny w KHL byłyby szansą na odbicie się od hokejowego dna, na którym znajduje się hokej w naszym kraju. Będziemy na bieżąco śledzić zmagania tego pomysłu i informować na łamach OSTROżnych.

wtorek, 22 stycznia 2013

Do końca świata i jeden dzień dłużej...



        Trwa od zawsze. Trudno znaleźć człowieka, któremu nieznany byłby ten problem. Zwolenników tylu samo co przeciwników, coraz więcej zaangażowanych państw, widoczne podziały, tysiące ofiar, miliony rannych, najwięcej zaś łez. O czym mowa? O niesłabnącym konflikcie izraelsko- palestyńskim.

Dlaczego?

            To na ogół proste pytanie wydaje się być najtrudniejszym w kontekście tego konfliktu. Podłoża sporu są bardzo zróżnicowane: od polityki, przez gospodarkę, aż do nienawiści, która wypełnia  serca obywateli tych dwóch państw. Jednak, by odnaleźć najważniejszą przyczynę, która rozpoczęła to piekło, zapraszam Was na małą podróż w czasie.
     
Do roku 1948 Palestyna była częścią innych większych państw - najpierw należała do państwa tureckiego, później zaś, w czasach II Wojny Światowej, podlegała rządowi Wielkiej Brytanii. Syjoniści, czyli członkowie żydowskiego ruchu narodowego, od dawna planowali, aby to właśnie tam powstało państwo Izrael, ponieważ na tych ziemiach mieszkały już społeczności żydowskie. O dziwo, relacje z Arabami były wówczas bardzo poprawne, szczególnie w porównaniu z mordami Żydów, które odbywały się w tym czasie w Europie. Wszystko odmieniło się diametralnie po pogromie Żydów w Hebronie w roku 1929 oraz współpracy Wielkiego Muftiego Jerozolimy - przywódcy tamtejszych wyznawców islamu - z III Rzeszą. Żydzi zaczęli być prześladowani, niczym odosobnionym stały się masowe egzekucje. W 1948 roku ONZ wydała bardzo kontrowersyjną decyzję. Postanowiono podzielić Palestynę na dwa państwa: żydowskie i arabskie. Oczywiście spotkało się to z bardzo dużą krytyką ze strony nie tylko Palestyńczyków, lecz również pozostałych krajów arabskich, np. Egiptu, Syrii. Dlatego nikogo nie zaskakuje ciąg trwających do dziś  wydarzeń , w którym nie zabrakło konfliktów zbrojnych.
            
Wielu uczonych skłania się również do tezy, iż przyczyna tak wielu konfliktów zbrojnych z udziałem Izraela jest dużo starsza. Tym razem musimy się cofnąć aż o ponad dwa tysiące lat. Podobno w genezie historii powstawania narodu izraelskiego, znanej głównie z opowieści biblijnych, narodziła się religia żydowska, która sama w sobie od zarania dziejów ewokowała liczne konflikty.  Ta zaskakująca teoria nasuwa wniosek, iż państwo Izrael oraz jego obywatele wciąż muszą trwać w stanie wojny. Mimo początkowego szoku przykłady z historii najnowszej pokazują słuszność tego stwierdzenia…


Jak wiele już znieśli…

           
Po zrobionym pierwszym kroku, przyszedł czas na drugi, czyli poznanie przebiegu konfliktu. By to uczynić, zapraszam na kolejną wycieczkę w przeszłość, lecz ostrzegam, że tym razem będzie  krwawa i drastyczna.  Proszę więc, by, czytelnicy nadzwyczaj wrażliwi właśnie w tym miejscu skończyli lekturę tego artykułu.  Pozostałym proponuję być może dotychczas  nieznane oblicze Izraela.
            
Po decyzji ONZ o podziale Palestyny na dwa państwa i sprzeciwie krajów arabskich na pierwszy konflikt zbrojny nie trzeba było długo czekać. Wybuchł on dokładnie 15 maja 1948 roku, czyli w dniu proklamacji niepodległości przez państwo Izrael. Na jego terytorium wkroczyły armie państw Ligi Arabskiej na czele z Egiptem i Syrią. Mimo mniejszej liczebności oddziałów wojskowych, za to przy  lepszej organizacji,  wojska izraelskie wyparły siły wroga i w roku 1949 podpisano porozumienia rozejmowe między walczącymi. Wtedy też państwo Izrael po raz pierwszy poszerzyło swe terytorium.
     
W następnych 7 latach, czyli do roku 1956 działo się niewiele, lecz warto odnotować, iż  w 1956 roku Izrael, Francja i Anglia wspólnie wystąpiły zbrojnie przeciwko nacjonalizacji Kanału Sueskiego przez Egipt. Kraje arabskie zaczęły wspierać militarne organizacje Palestyny, czyli fedainów, którzy siali spustoszenie w miastach państwa żydowskiego. Po utracie Kanału Sueskiego represje krajów arabskich w stosunku do Izraela ogromnie się nasiliły.  W roku 1964 powstała OWP, czyli Organizacja Wyzwolenia Palestyny, której głównym postulatem była likwidacja nielegalnego państwa Izrael. OWP wspierana przez kraje arabskie i innych sojuszników wszelkim metodami dążyła do realizacji tego celu.  Do ciekawostek na pewno należy bitwa o wodę,  która rozpoczęła sie, gdy kraje arabskie postanowiły zmienić kierunek biegu rzeki Jordan,  chcąc tym samym odciąć Izrael od wody. Również nasz kraj, ówczesna Polska Rzeczpospolita Ludowa, pośrednio również brał udział w tym konflikcie. Mianowicie w PRL-u szkoliły się tajne jednostki wojska arabskiego, w wyniku podpisanego wcześniej układu rosyjsko-egipskiego.

Na początku 1967 roku konflikt przerodził się w wojnę. W czerwcu tego roku  żydowskie wojska w ciągu sześciu dni rozbiły wojska arabskie i zaczęły okupację Palestyny. Jednak po interwencji ONZ zbrojne oddziały Izraela musiały się wycofać i tak zakończyła się najszybsza wojna w historii tego sporu, zwana wojną sześciodniową. Następnie, głównie atakami terrorystycznymi walkę z państwem Izrael toczyła OWP, na której czele stał słynny Jaser Arafat. Izrael odgryzał się tym samym. Słynna biblijna maksyma: „oko za oko, ząb za ząb” idealnie  ten okres charakteryzuje. W międzyczasie zachłanny Izrael, po cichutku, zabiera kolejne terytoria Palestyny, mając ich w 1970 r.  już o 40% więcej niż w 1948 roku. 

Prawdziwy przełom przynosi dopiero rok 1987. Wybucha pierwsze powstanie ludności palestyńskiej przeciw Izraelowi, tzw. I Intifada, znana również jako intifada kamieni. Po krwawych bitwach trwających 4 lata, kończy się ona absolutną klęską Palestyny. Doprowadza ona jednak do wydarzenia na wielką skalę, a więc do pierwszych negocjacji pokojowych, które odbyły się na neutralnym gruncie, w Oslo, w 1993 roku. W ich wyniku powstała Autonomia Palestyńska, w skład której wszedł Zachodni Brzeg Jordanu i Strefa Gazy. Miała być ona początkiem niepodległego państwa palestyńskiego. Niestety, rozwój ruchu islamskiego, ciągłe grabieże terytorialne ze strony żydowskiej, krwawe konflikty w Autonomii doprowadziły do wznowienia konfliktów zbrojnych. I już w 2000 roku wybucha II Intifada charakteryzująca się terrorem. Kończy się ona klęską ludu Palestyny, lecz ciągłe ataki trwają do dziś. Czy to się kiedy skończy? Na to pytanie w tej chwili nie potrafi odpowiedzieć nikt. Wciąż przelewa się wiele niepotrzebnej krwi, ginie wielu niewinnych ludzi w tym  mnóstwo kobiet i dzieci. Niestety, wygląda na to, że rządzący mają zbyt wiele dumy, by zakończyć ten krwawy konflikt.



Codzienne życie obywateli

 W tym niewielkim regionie żyją obok siebie przedstawiciele najróżniejszych skrajności; popierający lewicę i prawicę, wierzący i niewierzący, Żydzi i Arabowie. Na co dzień tworzą jedność, pracują w tych samych budynkach, pomagają sobie wzajemnie, większość żyje w zgodzie ze swoimi sąsiadami. Gniewne tyrady i agresywne uwagi wygłaszane przez obie strony to tylko pozory. Codzienne wspólne  życie obydwu nacji zrobiło swoje. W trakcie dłuższej rozmowy z Żydami i Arabami, z zaskoczeniem odkrywa się,  jak silna jest w nich wola osiągnięcia historycznego kompromisu, życia w spokoju obu stron.  Wypada mieć jedynie nadzieję, że perspektywa szarego człowieka, niezaangażowanego w politykę,  w końcu zwycięży i to ona zadecyduje o ostatecznym zażegnaniu wielopokoleniowego już konfliktu. Obywatele oczekują upragnionego spokoju, chętnie mówią o zakończeniu sporu, otwarcie wyrażając swoje poglądy.




Czy to się kiedyś skończy?
        

Jednak wola ludności wielu krajów, przede wszystkim Izraela i Palestyny, wydaje się być wobec rozpatrywanego tu konfliktu bez znaczenia.  Dlaczego? Po pierwsze dlatego, iż poza Izraelem i państwami arabskimi zaangażowane w nim jest wiele państw świata, poczynając od USA, przez kraje europejskie, na Rosji kończąc. Izrael i Palestyna stały się ofiarą rozgrywek politycznych na arenie międzynarodowej. Po drugie, rządzący tymi krajami są coraz mniej skłonni do negocjacji. Palestyńskie organizacje terrorystyczne, na czele z Hamasem wciąż atakują niewinnych Izraelczyków, zaś ci nie pozostają dłużni,  atakując Palestynę pod każdym pretekstem. Możemy jedynie mieć nadzieję, że któraś ze stron w pójdzie po przysłowiowy rozum do głowy. Raczej wątpliwe jest, że sytuację zmieni budowany przez Izrael, nieprzerwanie od 2002 roku, mur oddzielający państwo żydowskie od Arabów? Mur, który nie tylko na turystach robi  niezmiennie przygnębiające wrażenie.
     
Na koniec pragnę umieścić najważniejsze dane statystyczne, czyli liczbę ofiar po obu stronach. W czasie trwania całego konfliktu zginęło około 100 tysiąca osób, w tym ponad 90 tysięcy Palestyńczyków. Kto jest ofiarą, a kto katem w tym konflikcie pozostawiam ocenie każdego czytelnika…

Michał Jaworski

Zwaśnione narody


W trakcie obchodów pięćdziesiątej rocznicy zawarcia umowy, kanclerz Angela Merkel dziękowała Turkom za bogatsze i różnorodne życie Niemiec, jednocześnie podkreślając trudną wzajemną integrację. To właśnie oni są największa grupą obcokrajowców przebywających w Niemczech – około 3 mln nie do końca zasymilowanej ludności zamieszkującej bliski wschód.  Jedni narzekają na drugich, a tak na prawdę problem 
tkwi w…


Jak to się zaczęło?


Niemcy i Turcja współpracowali ze sobą jeszcze przed I Wojną Światową. Wysoki rozwój gospodarki  niemieckiej po II Wojnie Światowej sprzyjał sprowadzeniu taniej siły roboczej. W 1961 roku rządy Turcji i Republiki Federalnej Niemiec ratyfikowały umowę o częściowym otwarciu niemieckiego rynku pracy dla pracowników znad Bosforu. Bardziej opłacalne jednak było mieć stałych pracowników, niż co trochę ich zmieniać i szkolić. Turcy zaczęli się dorabiać, osiedlać na stałe, zakładać rodziny, a nie – jak planowano początkowo – po kilku latach wracać do ojczyzny. W przeciągu dekady liczba z ok. 7 tys. osób wzrosła do ok. 600 tys. po kolejnych dziesięciu przekroczyła 1,5 mln. Z biegiem lat Gastarbeiterzy (Arbeiter – pracownik, Gast – gość) przekształcili się w imigrantów legitymujących się niemieckimi paszportami. Na dzień dzisiejszy stereotypowy Turek chętnie korzysta z niemieckiej gościnności i nie wykazuje chęci do pracy.


Idee


Turcy mimo długoletniej obecności w Niemczech nadal są dyskryminowani i traktowani jako rasa gorsza. Odrębność kulturowa i podporządkowanie się pewnym żelaznym zasadom są powodami niezrozumienia. Dla muzułmanów najważniejsza jest rodzina. Mężczyzna jest jej przywódcą i obrońcą honoru, który jest niezwykle ważny. Niewiasta musi prowadzić cnotliwe życie, być posłuszna mężowi. Często nie ma wpływu na podejmowane decyzje. Turcy są religijni i zagorzale praktykują wiarę. Chcą budować i uczęszczać do meczetów. Wartości te często nie są zrozumiałe dla rodowitych Niemców, którym wyznawcy Allaha kojarzą się z fanatyzmem i dyskryminacją kobiet.
Jednak w większych miastach trafiają się ludzie majętni, wykształceni, którzy łagodniej egzekwują prawo – około 4% mniejszości. Mimo tego nadal są postrzegani jako obcy, niewykształceni, niebezpieczni i zapewne są do tego podstawy.


Turek – terrorysta?


Po zamachach na Word Trade Center w 2001 roku i incydentach terrorystycznych, chociażby w Londynie czy Madrycie, sytuacja muzułmanów w Niemczech pogorszyła się. Na pewno nie pomaga integracji skojarzenie Turków z terrorystami. Faktem jest, że liczba skrajnych wyznawców islamu wzrasta i wielu z nich dołącza do grup terrorystycznych. Jednak utożsamianie z nimi całej mniejszości może być krzywdzące. Nie wszyscy przecież chcą wywołać dżihad, ubierać kobiet w burki i zamykać je w domu.
W testach dla obcokrajowców starających się o naturalizację pojawiają się kontrowersyjne pytania – wskazujące na pewne uprzedzenia – dotyczące stosunku do demokracji traktowania kobiet np.: „Co myślisz o kobietach wychodzących na ulicę bez towarzystwa krewnego mężczyzny?”. Obrońcy testu tłumaczą, że chcą zidentyfikować zagorzałych narodowców, zaś sami Turcy odbierają to jako uprzedzenia, patrzenie na nich stereotypowo. Między dwiema nacjami tworzy się bariera.


Turcy nie są bez winy


Problem ten najlepiej przedstawia nieznajomość języka niemieckiego wśród Turków. Statystyki z 2010 roku pokazują, że nawet 1/5 muzułmanów nie umie posługiwać się tym językiem lub robi to słabo (wśród kobiet współczynnik jest znacznie wyższy). Taka nieznajomość mowy ma swoje konsekwencje w braku integracji i pogłębianiu jej. Robotnicy przyjeżdżający w latach sześćdziesiątych  przechodzili obowiązkowe egzaminy rekrutacyjne. Jak jest dziś? Przedstawiciele mniejszości żyją we własnych dzielnicach otoczonych tureckimi sklepami, bazarami, kawiarniami… Oglądają tureckie kanały, czytają tureckie gazety, mają tureckich znajomych, a i żony często sprowadzają z samej Turcji. Bywa, że w szkołach nawet 80% uczniów mówi po turecku. Tu pojawia się kolejny problem jakim jest…


Słabe wykształcenie


Tylko 14% osób posiada wykształcenie średnie i zdało maturę, a to i tak nie zawsze może zagwarantować jakąkolwiek pracę. W Berlinie około 45% Turków jest bezrobotnych i nie ma zamiaru zmienić tego, chociażby przez naukę języka.  Koło się zamyka, ponieważ nawet trudna sytuacja materialna nie jest w stanie przekonać ich do asymilacji z Niemcami.


Jak to będzie?


Problem jest poważny i żadna ze stron nie jest bez winy. Skoro Niemcy otworzyli granice dla ludności tureckiej to powinni zaakceptować ich zwyczaje, kulturę i nauczyć się żyć z nimi. Jeżeli Turcy przyjechali do Niemiec i są jej obywatelami powinni tak też się zachowywać. Dbać o wspólne dobro, z którego czerpią niewątpliwie korzyści, bo utrzymanie przez państwo bezrobotnych dużo kosztuje.


Czy to się zmieni? Być może dopiero wtedy, kiedy oba te narody przestaną mieć trywialną postawę względem siebie.


Marta Nowakowska