piątek, 26 października 2012

Dach na narodowym winą NCS!

Pierwszym gościem programy Ostro ale Ostrożnie został Mateusz Barański, Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. W trakcie kilkuminutowej rozmowy, Prezes wyjaśnił aferę dachu na Stadionie Narodowym a także ocenił szanse naszej reprezentacji na awans do Mistrzostw Świata w Brazylii. Zapraszamy do oglądania i komentowania!

czwartek, 25 października 2012

Elektroniczne dobrodziejstwa a szczęśliwe dzieciństwo


      W dzisiejszych czasach co raz bardziej popularne stają się mobilne wydania gazet. Smartfony, tablety, netbooki, komputery- to między innymi te udogodnienia wygryzają z codziennego życia klasyczne gazety. Starsze pokolenie polaków nie potrafi wyobrazić sobie braku kiosków i codziennej prasy. Dzisiejsza młodzież staje się co raz bardziej ułomna, Ci którzy dopiero się rodzą będą jeszcze bardziej! Dlaczego? Wyobrazi sobie pan taką sytuacje, za 8-10 lat rodzi się panu dziecko. Czy pańscy rodzice czytali panu bajki na dobranoc? Oczywiście. No właśnie! A pana pociecha skazana będzie na audiobooki, e-booki bądź inne „e-śmieci”. Dzieciństwo w dzisiejszych czasach jest naprawdę trudne. Dzieciaki całymi dniami siedzą przed komputerami, telewizorami czy konsolami. To jest problem na skale światową! – denerwuje się emerytowana nauczycielka jednej z toruńskich szkół średnich.

Otyłość, problemy ze wzrokiem, zaniki komunikacji między rówieśnikami- to są trzy najczęstsze problemy dzisiejszych dzieci. Proszę wyobrazić sobie sytuację, pana syn wraca ze szkoły, rzuca plecak i siada do komputera, spędza przed nim czas aż do obiadu. Schodzi na obiad, je w ciszy a następnie włącza telewizor. Telewizor gra do 21 a następnie idzie się umyć i leci spać i tak codziennie. Widzi Pan problem?- pyta retorycznie Jan Frydrych, Psycholog w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku.

Ciężko wyobrazić sobie sytuację, że jeszcze 10-15 lat temu największą karą dla dziecka był zakaz wyjścia na dwór. Każdy chłopak chciał wyjść do kolegów a wyjście bez piłki było wręcz niemożliwe. Dzieciaki całymi dniami biegały po boiskach osiedlowych i bezcelowo kopały szmacianą futbolówkę od bramki do bramki. Wracały ze zdartymi kolanami i wcale a wcale się nie skarżyły! Pamiętam jak mój syn wrócił kiedyś z podwórka z obdartym kolanem, aż się uśmiechnąłem gdy to zobaczyłem! Po czym powiedział do mnie: „Tato, ja nie chce więcej grać w piłkę, boli mnie noga. Od komputera czy telewizora nie boli!”. Te słowa zbiły mnie z nóg – opowiada Pan Artur, ojciec 12. letniego Maćka. Czy w dzisiejszych czasach można wyobrazić sobie dzieciństwo bez komputera? Swój pierwszy komputer dostałem w wieku 15 lat, do tego czasu miałem wspaniałe dzieciństwo! Biegałem, grałem z kolegami w piłkę, jeździłem na rowerze. Po otrzymaniu komputera te czasu gdzieś zniknęły, po prostu odeszły w niepamięć - uważa Marcin, dwudziestoletni student Politologii na Uniwersytecie w Toruniu.

Niestety, w dzisiejszych czasach okazuje się, że bez komputera ciężko jest normalnie egzystować. Nauczyciele oraz wykładowcy co raz częściej odsyłają uczniów czy studentów zamiast do bibliotek to właśnie do komputera. Sieć jest w tej chwili największą biblioteką świata. Znajdziemy tam dosłownie wszystko. Na naszej uczelni obowiązuje internetowy indeks, również rejestracja na zajęcia odbywa się poprzez Internet i w dzisiejszych czasach jest to normalne.- informuje Pani z dziekanatu Uniwersytetu Gdańskiego. Jaki to wszystko ma wpływ na przyszłe pokolenia? Jeżeli dzisiejsi studenci, uczniowie będą przyzwyczajać się do życia tylko z komputerem to ich dzieci będą wychowywani w erze „e-wynalazków”.- uważa pedagog jednego z wrocławskich liceum.

Jak wiele zależy dzisiaj od komputera? Okazuje się, że naprawdę bardzo wiele. Jest to w dużej mierze ułatwienie codziennego życia, bez wątpienia. Jednak cena, którą za te „udogodnienia” płacimy jest naprawdę ogromna. Z codziennego życia właściwie zginęły tradycyjne listy, kartki pocztowe czy choćby wysyłanie życzeń świątecznych. Zamiast tego mamy telefony, sms-y, e-maile a nawet wideo wiadomości oferowane przez komunikatory internetowe. Na domiar wszystkiego, na 2016 rok nasz rząd zapowiedział całkowite wycofanie papierowych wydań gazet, wszystko będziemy mieli w sieci. Internet staje się uzależnieniem, porównywalnym w skali do papierosów, alkoholu czy nawet narkotyków. Dlaczego takie ostre porównanie? Przeciętny nastolatek spędza przed komputerem od 3 do 5 godzin. Posiłki także zjada przy komputerze, wychodząc z domu za pomocą smartphona dalej „serfuje” po sieci, niszczy sobie wzrok, naraża się na otyłość a także na skrzywienie kręgosłupa, przecież na krześle ciężko jest wysiedzieć 5 godzin w pozycji wyprostowanej. Grzmią jednym chórem lekarze dziecięcy. „E-nowinki” stały się problemem na skale światową, problemem, który z dnia na dzień co raz bardziej się pogłębia.

                                                                                                                                        
Mateusz Barański

czwartek, 18 października 2012

Powszechne pożądanie rozmiaru „0”, czyli jak szybko doprowadzić do anoreksji



Nie od dziś wiadomo, że jednym z najczęściej poruszanych przez media i prasę tematem jest nieustanna moda zrzucania zbędnych ( lub wyimaginowanie zbędnych ) kilogramów. W czasopismach, magazynach i telewizji niezwykle popularne stało się promowanie rozmiaru „0”, czyli odpowiednika rozmiaru 32. Kwestia kontrowersyjnego odchudzania jest wciąż nagłaśniana, jednak wciąż zbyt rzadko mówi się o, czasem i śmiertelnych, skutkach morderczych głodówek.

Początki fenomenu wychudzonego ciała miały miejsce w świecie mody gdy projektanci poszukiwali  modelek o smukłych przegubach do pokazów swoich kolekcji. Kobiety, które chciały zaistnieć na wybiegu musiały mieć charakterystyczną figurę ciała, mianowicie bardzo wąskie biodra, wcięcie w talii i brak biustu. Twórcy kolekcji bardzo często negowali „okrągłe” dziewczyny twierdząc, że ubranie nie może dobrze wyglądać na kimś, kto ma więcej niż 80 cm w biodrach. Słowa znanych osobistości  zadziałały na kobiety z całego świata i wywołały burzę chorobliwej mody na utratę wagi. Przedstawicielki płci piękniej obsesyjnie dążą do uzyskania idealnych wymiarów, zapominając o tragicznych konsekwencjach niedożywienia i braku zbilansowanej diety jakimi są osłabienie organizmu, zaburzenia gospodarki hormonalnej oraz choroba psychiczna – anoreksja.

Anoreksja istnieje w świadomości społeczeństwa od niedawna, kojarzona jest najczęściej z zakompleksionymi dziewczętami na skraju wycieńczenia, które wychodzą z założenia, że przy wadze 60 kg nie zostaną zaakceptowane przez otoczenie. Postrzeganie choroby w taki sposób jest błędem, ponieważ uproszczanie problemu doprowadza do braku zainteresowania stanem osoby chorej  i uznania go za fanaberię i wymysł młodych dziewczyn. Przyczynami owego stanu są najczęściej zaburzenia psychiczne związane z wciąż narastającą presją mediów i prasy na idealne ciało i rozwijające się kariery modelek np. Victoria’s Secret.

Według statystyk zaburzenia odżywiania najczęściej występują u dziewcząt między 14 a 18 rokiem życia a ponad 15% anorektyczek umiera wskutek medycznych komplikacji spowodowanych nadmiernym głodzeniem się (warto dodać, że wśród chorych znajduje się też znaczny procent mężczyzn i chłopców).  Jadłowstręt często definiuję się również jako nałóg chudości ponieważ określenie to pomaga zrozumieć istotę problemu.  Osoby cierpiące na anoreksję mają wyuczony i głęboko zakorzeniony strach przed przybraniem wagi, ich myślenie nieustannie krąży wokół jedzenia i tzw. spirali głodu czyli metodycznemu zmniejszaniu racji żywieniowych. Anoreksja jest porównywana do nałogów takich jak alkohol czy narkotyki, według specjalistów jest bardziej niebezpieczna ponieważ wyniszcza organizm na zewnątrz jak i od środka. Anorektycy uzależnieni są od nieustannego kontrolowania swojej wagi oraz liczenia kalorii posiłków, które spożywają. Mimo drastycznego spadku wagi wciąż uważają się za niedoskonałych i  po jedzeniu odczuwają charakterystyczny wstręt do własnej osoby spowodowany przeświadczeniem, że jedząc popełniają grzech. Kolejnym objawem choroby jest niechęć rozmawiania o problemie z samym zainteresowanym jak i zaprzeczanie przed samym sobą że dany problem nie istnieje. Anorektycy nazywają siebie „motylkami”, których jedynym celem jest dążenie do ideału, którym w ich świadomości  jest osoba nieskazitelna, nie posiadająca żadnych zapasów tłuszczu.

W prasie i telewizji rzadko widzi się osoby „przy kości” a jeżeli już, to są one uosobieniem pocieszności a nie sukcesu. W mediach roi się od diet odchudzających i historii osób, którym udało się schudnąć. Błędem jest przyjmowanie typowego schematu anoreksji, w którym młoda dziewczyna marzy o karierze modelki  Kate Moss czy Anji Rubik. Nie zawsze jest tak, że choroba rozpoczyna się od świadomej diety lub od propagowania chudych sylwetek przez kolorowe magazyny. Problem tkwi w świadomości społeczeństwa, które uważa, że utrata wagi doprowadzi ich do szczęścia.

Zatem jak wygląda złoty środek pozwalający na zdrową utratę wagi? Otóż owy sposób nie istnieje. Dieta nie polega na ograniczeniu wartości odżywczych do maksimum ale na wyuczeniu się nowych, zdrowszych nawyków żywieniowych, które pomogą nam utrzymać wagę do końca życia.  Ważne jest, aby przy diecie obecna była aktywność fizyczna oraz równowaga między wartościami odżywczymi w spożywanych posiłkach.

Nie dajmy się zwariować! Przed przejściem  na restrykcyjną dietę i  pragnieniem wystających kości biodrowych i obojczyków warto zadać sobie pytanie „Czy warto poświęcać swoje zdrowie?”.  Warto dodać, że leczenie anoreksji jest bardzo czasochłonne i wymaga poświęceń od osoby chorej jak i od otoczenia, które odgrywa bardzo ważną rolę w „odwyku”. Natomiast jeżeli decyzja o diecie jest koniecznością, najrozsądniej wybrać się do dietetyka, który ułoży zbilansowaną dietę dopasowaną do potrzeb i warunków fizycznych danej osoby.

Aleksandra Nowaczyk

piątek, 12 października 2012

„Wybory w Stanach Zjednoczonych to jawna kpina!"



Na kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi w USA wśród mieszkańców zawrzało. Przeglądając programy wyborcze Obamy i Romneya mieszkańcy widzą.. No właśnie, nie widzą nic! Zbuntowany tłum ruszył więc protestować pod Biały Dom.

Kilka tysięcy namiotów, przyczep campingowych oraz wielu zwykłych przechodniów, którzy przejrzeli na oczy i postanowili przyłączyć się do protestujących rodaków. Amerykanie są dziwnym narodem, przez ostatnie kilka miesięcy każdy z nich stawiał się po stronie jednego bądź drugiego kandydata, teraz postanowili połączyć siły i w planach mają zbojkotowanie wyborów! To bez wątpienia byłby wyczyn na skale światową, bojkot wyborów w państwie z największą światową władzą są niemal nie do wyobrażenia! Amerykanie muszą zmienić politykę, szczególnie zagraniczną bo inaczej może dojść do katastrofy!- powiedział nam Stefan Nowak, ambasador USA w Toruniu. Amerykanie mają dość mydlenia oczu, wmawiania im, że to jest złe a to dobre. Jesteśmy wolnym narodem, mamy prawo głosu! – powiedział spotkany na toruńskiej starówce amerykański turysta John.

Czy zbliżające się wielkimi krokami amerykańskie wybory są w stanie zburzyć codzienne życie na całym świecie? Bez wątpienia, Stany Zjednoczone mają tak wielką władzę, że nagła rewolucja w tym kraju mogłaby mieć katastrofalne skutki! Wiele krajów mogłoby się pogrążyć w jeszcze większym kryzysie, chociaż i tak już nie jest łatwo np. w Grecji czy Hiszpanii. Polacy też lekko nie mają – twierdzi Piotr Sikorski, Minister Spraw Zagranicznych. Czy więc mamy czego się obawiać? Który z amerykańskich kandydatów byłby prezydentem, który mógłby pomóc w walce ze światowym kryzysem? Obama, który otwarcie zapowiada, że do 2020 roku na pewno nie wycofa swoich wojsk z państw bliskiego wschodu? Czy może Romney, który na międzynarodowych salonach nie wiele brylował i tak naprawdę nie wiele o nim wiadomo? Może USA właśnie takiego prezydenta potrzebuje? Doświadczonego wiekiem, pełnego nowych pomysłów a przede wszystkim takiego, który złego słowa nie boi się powiedzieć? Na te pytania amerykanie muszą odpowiedzieć sobie sami, do wyborów pozostało 43 dni i naprawdę trudno sobie wyobrazić aby bojkot wyborów naprawdę doszedł do skutku.

Postaramy się przybliżyć Państwu teraz to, o czym w USA trąbi się od wielu tygodni. W trakcie pierwszej, oficjalnej debaty wyborczej prowokacyjne zachowanie aktualnego prezydenta było na ustach całego świata. Romney?! A kim on kurwa jest? Wy naprawdę chcecie żebym został na następną kadencję, dziękuje!- tymi słowami uraczył zgromadzonych na wiecu dziennikarzy Barack Obama. Długo na ripostę Mitta Romneya czekać nie trzeba było. Nie przyszedłem tutaj żeby go pokonać, to za mało. Obama niszczy ten kraj, niszczy wolność na świecie, tylko głupcy pójdą na niego zagłosować. Jak długo można trzymać wojska w Iraku, jak wiele pieniędzy trzeba jeszcze wydać, żeby ich tam utrzymać? Pytał retorycznie lewicowy kandydat. Trudno się z nim nie zgodzić, amerykańskie wojska swoją „misję pokojową” nazywają teraz wakacjami, tylko że w gorszych standardach niż te, do których zdążyli się przyzwyczaić.  Na koniec owej debaty obaj panowie odwrócili się do siebie plecami i wyszli z sali, nie wymieniając nawet spojrzenia.

Kolejne debaty mijały już w spokojniejszej atmosferze, obaj kandydaci zwiedzali USA i opowiadali o swoich planach, na nadchodzącą kadencję. W pierwszych sondażach górą był zdecydowanie Obama, co pokazało jak wielkim zaufaniem darzą go mieszkańcy Stanów Zjednoczonych. Wszystko zmieniło się jednak po kontrowersyjnej wypowiedzi obecnego prezydenta z dnia 12 maja w Bostonie. Jestem dumny z bycia Amerykaninem, jestem dumny, że mogę dowodzić Państwem, które ma najbardziej rozbudowaną infrastrukturę na świecie oraz ludzi, którzy uwierzą w to co się im powie! Po tej wypowiedzi wśród tłumu zapadła cisza, która chwilę później została zmieniona przez ogłuszające gwizdy. Barack Obama tą wypowiedzią stracił bardzo wiele, stracił prowadzenie we wszystkich sondażach. A Mitt Romney? Romney spokojnie się przyglądał, nie udzielał kontrowersyjnych wywiadów a całą sprawę skwitował jednoznacznym stwierdzeniem, Nie do pomyślenia jest, że ten facet jest głową tego narodu. Myślę, że amerykanie już wybrali.

Nic bardziej mylnego, Obama w następnych tygodniach stawał niemalże na głowie aby naprawić swój błąd, a że jak sam powiedział amerykanie są naiwni to już następne sondaże, choć ciągle na korzyść Romneya, to już zdecydowanie mniejszą różnicą. Barack miał rację, ten kraj jest dziwny, mieszkańcy też. Spieprzysz coś, poświecisz oczyma i już masz u stóp cały naród z powrotem, tak być nie może.  Wyborcy po całej aferze mają dość zabaw obojga kandydatów, protestują i protestować będą wciąż jak zapowiadają, pytanie tylko po co? Co to zmieni? Muszą wybrać pomiędzy jednym a drugim a ten, który wygra będzie miał bardzo trudne zadanie, wyciągnąć świat z pogłębiającego się z dnia na dzień kryzysu.

Mateusz Barański

czwartek, 11 października 2012

Zakłady sportowe - historia prawdziwa


                    Od pewnego czasu obserwuję wciąż rosnącą tendencję do tzw. "obstawiania". Zakłady bukmacherskie istnieją co prawda od zarania dziejów, aczkolwiek w dobie komputeryzacji osiągnęły swoje apogeum popularności. Dla większości ludzi jest to zwykły biznes, charakteryzujący się czerpaniem zysków z matematycznego rachunku prawdopodobieństwa. Nic szczególnego. Jest na świecie tyle interesów, że i taki ma prawo bytu. Istnieje stwierdzenie, że tylko czysty przypadek jest sprawiedliwy, bo nikt w niego nie ingeruje i rządzi się on swoimi prawami. Niestety każda moneta ma dwie strony i jeśli chodzi o zakłady sportowe, to właśnie ciemna strona ma kluczowy wpływ na ich funkcjonowanie. 
                    


                   Zakłady sportowe cieszyły się ogromną popularnością już za czasów starożytnych, gdzie ludzie mogli obstawiać np. walki gladiatorów czy wyścigi rydwanów. Obiektem zakładów może być każde wydarzenie, które można rozstrzygnąć  na min. 2 sposoby. Przykładem jest walka bokserska. Zawodnik albo wygrywa albo przegrywa - 2 opcje rozstrzygnięcia. Pole do działania jest więc ogromne. Można się o tym przekonać wchodząc do pierwszego lepszego punktu i stając przed trudnym wyzwaniem, co tak na prawdę chcemy obstawić, a obstawiać można praktycznie wszystko. Od meczy piłki nożnej, czy koszykówki zaczynając, a kończąc na przysłowiowych (chociaż kto wie ?) walkach kogutów. Jednak w tym, z pozoru, harmonijnym i poukładanym światku czasami zdarzają się pewne sensacje, które na krótko nim wzburzają. I tak możemy od czasu do czasu być świadkami tego jak np. Wisła Kraków przegrywa u siebie w ważnym meczu z Victorią Popowo. Wielu uzna to jako potknięcie, zwykły wypadek przy pracy. Niestety, ludzie maja tę zgubną tendencję do wyjaśniania sobie samemu pewnych rzecz tak, aby wszystko zgadzało się z ich tokiem myślenia. Ja jednak nie sądzę, aby sprawiedliwy przypadek odegrał tu jakąkolwiek role. Oczyma wyobraźni widzę tajemniczego „jegomościa” w kosztownym garniturze rozmawiającego z prezesem klubu. Jest wręczenie czarnej teczki o wiadomej zawartości, serdeczny uścisk dłoni i tyle. Wszyscy wiedzą o co chodzi. Wszyscy na tym finansowo zyskają. Wiadomo, że każdy jesteśmy tylko ludźmi i czasami pokusa łatwych pieniędzy jest zbyt silna aby się jej przeciwstawić. Tak wiele czynników ma wpływ na wyniki iż usprawiedliwienie owych "potknięć" czystym przypadkiem wydaje się być uzasadnione. Wydaje się, lecz niestety nie jest. Wymieniony przeze mnie przykład jest kuriozalny, aczkolwiek chciałem jedynie przedłożyć problem. 
                   

                  Aby przenieść temat na realnym grunt i jednocześnie poprzeć moje słowa, pozwolę sobie przytoczyć aferę we włoskiej Serie A - aferę Calciopoli. Była ( i ciągle jest) jedną z głośniejszych ostatnimi laty. Związek z tą aferą miały czołowe kluby włoskiej ligi. Kupowanie meczy, stosowanie dopingu, wybieranie arbitrów - to tylko niektóre z zarzutów. Mamy więc tutaj jasno przedstawione jak w wypadku zakładów bukmacherskich  funkcjonuje przysłowiowa druga strona medalu. Ta, którą na wszelkie możliwe sposoby starają się zatuszować, a o której dowiadujemy się sporadycznie, szybko jednak o niej zapominając. Można jedynie przypuszczać jak daleko sięgają wpływy ludzi w kosztownych garniturach. Jednak pomimo ogromu władzy nie potrafią oni kontrolować wszystkiego. Wówczas sami  są zmuszeni do tego aby oddać się w ręce ślepego losu, na podstawie którego rzekomo opierają wszelkie swoje działania.
Istotne jest to, aby zdawać sobie sprawę że za święcącymi szyldami zakładów sportowych, kryje się przestępczy półświatek czerpiący ogromne zyski z ludzkiej naiwności. Niestety zakłady i korupcja to praktycznie synonimy i biorąc pod uwagę to do jakiego stopnia rozrosły się w dzisiejszych czasach nie widzę możliwości zakończenia tego związku.

Wiktor Marski

poniedziałek, 8 października 2012

O pięciu takich, co ukradli Europę!


         Piątka przyjaciół z Gdańska przez 33 dni przejechała busem całą Europę Podczas eskapady zobaczyli wiele zapierających dech w piersiach widoków, przeżyli mnóstwo różnorodnych przygód czasem śmiesznych, a czasem przerażających spotkali wielu fascynujących ludzi.

Na co dzień jesteśmy normalnymi ludźmi, robimy to co inni studenci, jednak czasem stajemy się bestiami, nie boimy się realizować swych marzeń. Spakowaliśmy się i wyjechaliśmy- reszta działa się sama- tak  o tym godnym podziwu wyczynie opowiada jeden z  „ pięciu muszkieterów”, Łukasz Myśliński. Wraz z czwórką przyjaciół: Kajetanem Witkowskim, Piotrem Porębskim, Aleksandrem Grązem oraz Jeremim Jasińskim kupił on starego, zardzewiałego, ledwo zipiącego busa, by później po wielomiesięcznych przygotowaniach wyruszyć w swą podróż życia.  To prawda, samochód był w beznadziejnym stanie. Naprawialiśmy go sami, wszystko na ostatnią chwilę, ale udało się nam. Zrobiliśmy nawet łóżko. -wspomina Jeremi. W końcu nastał ten dzień, dwudziesty pierwszy sierpnia. Kolorowy, przeładowany, ale co najważniejsze sprawny bus wyjechał, by przemierzyć osiem tysięcy kilometrów. Planowana trasa- bardzo prosta: z góry na dół, a później znowu do góry. Cel, już trochę bardziej skomplikowany: zobaczyć słynne ukraińskie stepy, wykąpać się w Morzu Czarnym w Rumunii, przeżyć niesamowite przygody w słynnych bułgarskich Złotych Piaskach, zwiedzić antyczną Grecję przejeżdżając przy tym przez nieobliczalną Macedonię oraz Albanię. Następnie droga powrotna do Polski poprzez: górzystą Serbię, słoneczną Chorwację, niesamowitą Słowenię, spokojne Węgry i przyjazną Słowację. Plan został wykonany nawet w 110 %. Dojeżdżając już do Polski, postanowiliśmy zboczyć trochę z trasy i zwiedzić Amsterdam- opowiada Olek Grąz- od zawsze interesował nas klimat ekskluzywnej i liberalnej Holandii. Postanowiliśmy przekonać się, czy to prawda, na własnej skórze.
            Na  kłopoty nie trzeba było czekać długo. Już na Ukrainie nastąpiła pierwsza i jak się okazało jedyna awaria samochodu. Pamiętam, że jechaliśmy bardzo spokojnie po dziurawych drogach w kierunku Lwowa i nagle dobiegł nas przeraźliwie głośny dźwięk silnika. Okazało się, że odpadł nam tłumik. Na szczęście  udało się to naprawić od razu, za pomocą starej, zardzewiałej puszki, kawałka szmatki oraz klucza numer 10.- śmieje się Piotr Porębski- Dalsza część podróży była jednak idealna i co najistotniejsze bezpieczna.
            Przyjaciele żyli razem przez ponad miesiąc na paru metrach kwadratowych, spędzali ze sobą niemal 24 godziny na dobę- to z pewnością dawało wiele radości, lecz również wiązało się z wieloma wyrzeczeniami. To prawda, mimo, iż się przyjaźnimy to bardzo się różnimy i trochę czasu zajęło nam przystosowanie się do ciągłego przebywania w swoim towarzystwie. Po paru kłótniach znaleźliśmy jednak wspólny język.- mówi Łukasz.
            Te 33 dni to z pewnością coś więcej niż wspólnie spędzone wakacje, to wielka przygoda, lecz przede wszystkim wspomnienia, które zostaną w każdym z jej uczestników do końca życia. Dokładnie, nie zapominajmy o głównej idei naszej podróży.- dodaje Kajetan Witkowski-  Z pewnością chcieliśmy zwiedzić każdy z tych krajów, lecz głównym naszym zamiarem było zrobić coś dla siebie, dla naszej przyjaźni. Każdy z nas w przyszłości, mając już swą rodzinę, dom, samochód  przypomni sobie, iż kiedyś spełnił wielkie marzenie, a zrobił to wraz z czwórką innych facetów. Ciekawe co teraz u nich słychać?
        
  Michał Jaworski