środa, 14 listopada 2012

Nienarodzony


Ciepłe, jesienne popołudnie. Chwila oddechu. Upragniony powrót do domu. Kilkugodzinna rutyna idzie w zapomnienie. Korki coraz mniejsze. Niczym niezmącony spokój. Nagle ogromny trzask, krzyk, pisk opon, kałuża krwi - utracone życie. Życie, którego nikt już nie zwróci. Chwila nieuwagi. Zawahanie. Spóźniona reakcja. Odebrała to co najcenniejsze.
            "We wtorek jechałam z rodzicami samochodem do szkoły. Miało odbyć się zebranie studniówkowe. Było to koło godziny siedemnastej. Zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu, ponieważ zapaliło się czerwone światło. Spojrzałam w prawo i zauważyłam młodą kobietę, która zemdlała. Podbiegł do niej mężczyzna, pomógł jej. Kiedy odwróciłam wzrok w lewą stronę zobaczyłam ciężarówkę. Stała po całej długości pasów. Przed leżało ciało kobiety, właściwie jej korpus. Natomiast nogi, całkowicie zmiażdżone, znajdowały się pod kołami tira. Część do pasa leżała już poza przejściem. Na - wnętrzności i mózg, który zobaczyłam jako pierwszy. Po kilku sekundach zjawiła się policja. Zabezpieczyli cały obszar. Kierowca siedział
oszołomiony w samochodzie." - tak relacjonuje Martyna. Naoczny świadek zdarzenia.
Cała sytuacja rozegrała się w poniedziałek, 15 października 2012 roku. Godzina 16:45. Skrzyżowanie ulic Bielska - Jachowicza, Płock. Z niewiadomych przyczyn w alejach Jachowicza pojawił się wyładowany po brzegi 24-tonowy tir. Jest to o tyle dziwne, bo samochody ciężarowe mają bezwzględny zakaz poruszania się w centrum miasta. Auto dojechało do skrzyżowania z ulicą Bielską z zamiarem skrętu w prawo. Kierowca miał zielone światło. Tego samego koloru lampkę mieli piesi przechodzący przez "zebrę" na Bielskiej. Ciężarówka zatrzymała się, by przepuścić przechodniów. Następnie ruszyła. Pech chciał, że w tym samym momencie na przejście weszła młoda, bo zaledwie 32-letnia, kobieta. Kierowca DAF-a nie miał najmniejszych szans, żeby ją dostrzec, gdyż przechodziła tuż przed jego maską. Kabina w tego typu autach znajduje się wysoko. Kolos zahaczył o nią lewą stroną, wciągając pod przednie koło. Samochód po prostu przejechał po kruchym ciele. Co gorsza! Kierowca nie zauważył faktu, że coś jest nie tak i kontynuował jazdę. Zatrzymał się dopiero, gdy ludzie w przerażeniu zaczęli krzyczeć i biegli w stronę kabiny. Do tego czasu przejechał jeszcze kilka metrów ze zmiażdżoną dziewczyną pod kołami. Ciało zostało dosłownie rozerwane na strzępy. Nie miała szans. Chwilę później zjawiły się służby specjalne, otoczyły płachtą całe miejsce zdarzenia. Ciało było w takim stanie, że zarówno policja jak i straż przez kilka godzin nie była w stanie wydobyć go spod kół. Kolejny świadek, Dawid, relacjonuje to w ten sposób: "Kiedy dotarłem na miejsce stała już policja. Funkcjonariusze działali w pośpiechu. Zasłaniali cały obszar parawanami. Następnie zablokowali ulicę. Wokół tłum gapiów, tak samo ciekawskich jak ja - tym - co się tu zdarzyło. Zacząłem dokładnie się przyglądać. Zauważyłem, że coś jest pod tirem. Z opowiadań dowiedziałem się, że była to kobieta. Podchodząc trochę bliżej zobaczyłem masę krwi. Wnętrzności leżały na ulicy. To była jakaś totalna maskara! Policjanci wchodzili pod samochód, badali co i jak. Chwilę później przyjechała ekipa z zakładu pogrzebowego. Zaczęli zbierać szczątki. Kierowca musiał ruszać do przodu i cofać by móc wyciągnąć pozostałości po kobiecie. Całe oględziny trwały półtorej godziny. Z tego co mówili ludzie wywnioskowałem, że kobieta miała czerwone światło i chciała szybko przebiec przez ulicę. Szczerze? Nie wydaje mi się. To raczej kierowca zawinił. Zwyczajnie jej nie zauważył. A kiedy spostrzegł, że jest na pasach nie zdążył zareagować."
            W mieście zawrzało. Tir nie miał prawa tam się znaleźć. Ludzie alarmują: "Kierowcy ciężarówek w nosie mają zakazy. Policja ich nie kontroluje. Czy w końcu ktoś zwróci uwagę, że tiry terroryzują miasto?" - mówi jeden z mieszkańców Płocka.
Jedno jest pewne! Gdyby tira tam nie było, nie byłoby też tragedii. Tak się składa, że ciężarówki faktycznie nie powinno tam być. Samochody o takiej masie mają bezwzględny zakaz poruszania się w centrum miasta. Rodzi się pytanie: dlaczego auto pojawiło się w tym miejscu? Odpowiedź jest prosta. Tiry jeżdżą jak chcą a policja nic z tym nie robi. Kierowcy, w jak najprostszy, najszybszy sposób chcą pokonać trasę. Nie zważają na zakazy. Czasem lepiej zapłacić kilka stówek mandatu, niż nadrabiać masę kilometrów. Jednak Płock jest miastem o ogromnej sieci monitoringowej. Dlaczego tego nie wykorzystuje? Dobre pytanie...
"Tak, kierowca ciężarówki, pod której kołami zginęła piesza, nie miała prawa znaleźć się w centrum. Niezależnie od rozstrzygnięcia w sprawie wypadku, odpowie za złamanie tego zakazu" - przyznaje rzecznik płockiej policji Krzysztof Piasek. Odpiera jednak zarzuty płocczan w sprawie tirów. Zapewnia, że w komendzie problem znają i ciężarówki przejeżdżające przez miasto sprawdzają. - "Okazuje się, że większość z nich ma prawo wjechać. Zmierzają do Orlenu albo innej płockiej firmy, albo z nich wyjeżdżają. A te, które do miasta nie miały prawa wjechać, karzemy z całą surowością." Jak widać niedokładnie. Tiry jeżdżą po mieście jak po własnym ranczu. My widzimy tego skutki - niewinna osoba ginie przez bezmyślność służb.
            Tak naprawdę na wypadek składa się cała masa czynników. Po pierwsze policja, która pozwoliła 24-tonowej, wyładowanej po brzegi ciężarówce wjechać do samego centrum miasta. Winny jest też kierowca, który nie zachował należytej ostrożności. I niestety, ale winna jest też sama kobieta. Bo nie ukrywajmy, piesi nie są święci. Niektórym wydaje się, że gdy jest zapalone zielone światło można z pełnym zaufaniem wejść na ulicę, a w razie czego samochód wyhamuje w mgnieniu oka. Prawda jest taka, że należy mieć oczy dookoła głowy i zachować pełną ostrożność przy przechodzeniu przez pasy. Rozejrzyjmy się kilka razy. To tak niewiele a może uratować nam życie. I nie tylko nasze ale też innych. Dlaczego tak mówię? Bo kobieta ta była w 8 miesiącu ciąży - zginęły dwie osoby, nie jedna.
                                                                                                                              
Łukasz Matusiak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz