Mało kto wie, że pierwszy polski film powstał w roku
1908, był niemy i nosił tytuł "Antoś po raz pierwszy w Warszawie". Od
tamtej pory polska kinematografia zaczęła się stopniowo rozwijać a przełomowym
okresem było odzyskanie niepodległości w 1918 roku. W 1921 roku ilość polskich
kin wynosiła około 400 a do czasu wybuchu II Wojny Światowej ich ilość wzrosła
do 807 oddziałów. Pierwszym dźwiękowym filmem była "Moralność Pani Dulskiej"
wydana w 1930 przez Bolesława Newolina, który rozpoczął epokę kina dźwiękowego
w Polsce.
Skupmy się jednak na czasach nam bliższych. Żyjemy w
epoce, gdzie film stracił na swej wartości i co chwile dostajemy tego samego
odgrzewanego kotleta, zwanego komedią. Szkopuł w tym, że nie zawsze jest tak
śmiesznie, jak być powinno. "Dawno nie mieliśmy takiego zalewu aż
tak fatalnych polskich komedii. Co jedna to gorsza. Za każdym razem zastanawiam
się: czy scenarzysta pisząc dialogi chociaż raz się uśmiechnął w duchu?
Naprawdę? Czy przeczytał te teksty swojej żonie? Czy spytał kogokolwiek o
zdanie? A przecież, do licha, jeszcze kilka lat temu zdarzało mi się na
polskich komediach śmiać. Z tych „nowożytnych” – na Kilerze czy Poranku Kojota.
Gdzie się podziali ludzie, którzy pisali wtedy scenariusze? Dlaczego miałbym
zarechotać tylko dlatego, że ktoś powiedział „kurwa” albo "chuj"?" Tak na temat polskiego
kina wypowiada się Krzysztof Stanowski, szef portalu Weszlo.com. I trzeba
przyznać mu rację, bo dzisiejsze filmy nie mogą konkurować z tymi sprzed dekady
jak choćby wspomniany Kiler, Chłopaki nie płaczą czy Vinci. Sytuację polskich
komedii opisuje cytat Jerzego Stuhra z filmu "Seksmisja" : "Ciemność,
widzę ciemność, ciemność widzę!".
Na szczęście w tej ciemności nie spoczywa cała
polska kinematografia. Powstają wciąż takie filmy, na których widz zamyśla się
na chwilę nad swoim życiem i potrafi wyciągnąć z niego jakieś wartości. Do tego
typu filmów można a wręcz trzeba zaliczyć filmy takie jak "Skazany na bluesa",
opisujący strasznie smutną i przykrą historie Rysia Riedla, wokalisty zespołu
Dżem, w którym gra Tomasza Kota zasługuje na największe filmowe wyróżnienia;
kultowy "Dzień świra" z Markiem Kondratem w roli głównej, uważany
przez wielu za komedie, jest bardziej dramatem współczesnego człowieka, który
przegrał walkę z otaczającą go rzeczywistością i jest na skraju wyczerpania
psychicznego; czy też jeden z nowszych filmów "Sala samobójców"
obrazujący, jak łatwo w dobie Internetu popaść w depresję i spaść na samo dno
swego życia.
Filmów wartych uwagi jest całkiem sporo, choć w
większości są to filmy mało nagłośnione, nie postawione w głównym celu na
komercję i zysk a na przekaz. W ostatnim czasie, polskie filmy były nominowane
do najważniejszej filmowej nagrody jaką jest Oscar. Pierwszym z nich w 2008
roku był "Katyń" w reżyserii Andrzeja Wajdy obrazujący zbrodnie
katyńską z 1940. Drugim nominowanym filmem był "W ciemności"
Agnieszki Holland opowiadający historię rodziny Chiger ukrywającej się przez
czternaście miesięcy w kanałach, w czasie wojny.
W Polsce odbywa się także wiele festiwali filmowych,
na których rozdawanych jest wiele nagród w różnych kategoriach, którymi później
sygnowane są filmy trafiające do kin. Najważniejszym festiwalem dla polskich
filmów fabularnych jest Gdynia Film Festival, który odbywa się co roku we
wrześniu i prezentowane są na nim filmy powstałe od czasu ostatniego festiwalu.
Jak widać, kinematografia w Polsce ma swoje dobre i
złe strony, potrafimy nakręcić film na miarę Oscara, ale także potrafimy
nakręcić film niewarty nawet krytyki. To na co pójdziemy do kina, zależy już
tylko i wyłącznie od upodobań widza.
Patryk Rosiński
temat dotknięty bardzo powierzchownie..
OdpowiedzUsuń