niedziela, 11 listopada 2012

Co w polskim kinie piszczy?


Mało kto wie, że pierwszy polski film powstał w roku 1908, był niemy i nosił tytuł "Antoś po raz pierwszy w Warszawie". Od tamtej pory polska kinematografia zaczęła się stopniowo rozwijać a przełomowym okresem było odzyskanie niepodległości w 1918 roku. W 1921 roku ilość polskich kin wynosiła około 400 a do czasu wybuchu II Wojny Światowej ich ilość wzrosła do 807 oddziałów. Pierwszym dźwiękowym filmem była "Moralność Pani Dulskiej" wydana w 1930 przez Bolesława Newolina, który rozpoczął epokę kina dźwiękowego w Polsce.
Skupmy się jednak na czasach nam bliższych. Żyjemy w epoce, gdzie film stracił na swej wartości i co chwile dostajemy tego samego odgrzewanego kotleta, zwanego komedią. Szkopuł w tym, że nie zawsze jest tak śmiesznie, jak być powinno. "Dawno nie mieliśmy takiego zalewu aż tak fatalnych polskich komedii. Co jedna to gorsza. Za każdym razem zastanawiam się: czy scenarzysta pisząc dialogi chociaż raz się uśmiechnął w duchu? Naprawdę? Czy przeczytał te teksty swojej żonie? Czy spytał kogokolwiek o zdanie? A przecież, do licha, jeszcze kilka lat temu zdarzało mi się na polskich komediach śmiać. Z tych „nowożytnych” – na Kilerze czy Poranku Kojota. Gdzie się podziali ludzie, którzy pisali wtedy scenariusze? Dlaczego miałbym zarechotać tylko dlatego, że ktoś powiedział „kurwa” albo "chuj"?"  Tak na temat polskiego kina wypowiada się Krzysztof Stanowski, szef portalu Weszlo.com. I trzeba przyznać mu rację, bo dzisiejsze filmy nie mogą konkurować z tymi sprzed dekady jak choćby wspomniany Kiler, Chłopaki nie płaczą czy Vinci. Sytuację polskich komedii opisuje cytat Jerzego Stuhra z filmu "Seksmisja" : "Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę!".
Na szczęście w tej ciemności nie spoczywa cała polska kinematografia. Powstają wciąż takie filmy, na których widz zamyśla się na chwilę nad swoim życiem i potrafi wyciągnąć z niego jakieś wartości. Do tego typu filmów można a wręcz trzeba zaliczyć filmy takie jak "Skazany na bluesa", opisujący strasznie smutną i przykrą historie Rysia Riedla, wokalisty zespołu Dżem, w którym gra Tomasza Kota zasługuje na największe filmowe wyróżnienia; kultowy "Dzień świra" z Markiem Kondratem w roli głównej, uważany przez wielu za komedie, jest bardziej dramatem współczesnego człowieka, który przegrał walkę z otaczającą go rzeczywistością i jest na skraju wyczerpania psychicznego; czy też jeden z nowszych filmów "Sala samobójców" obrazujący, jak łatwo w dobie Internetu popaść w depresję i spaść na samo dno swego życia.
Filmów wartych uwagi jest całkiem sporo, choć w większości są to filmy mało nagłośnione, nie postawione w głównym celu na komercję i zysk a na przekaz. W ostatnim czasie, polskie filmy były nominowane do najważniejszej filmowej nagrody jaką jest Oscar. Pierwszym z nich w 2008 roku był "Katyń" w reżyserii Andrzeja Wajdy obrazujący zbrodnie katyńską z 1940. Drugim nominowanym filmem był "W ciemności" Agnieszki Holland opowiadający historię rodziny Chiger ukrywającej się przez czternaście miesięcy w kanałach, w czasie wojny.
W Polsce odbywa się także wiele festiwali filmowych, na których rozdawanych jest wiele nagród w różnych kategoriach, którymi później sygnowane są filmy trafiające do kin. Najważniejszym festiwalem dla polskich filmów fabularnych jest Gdynia Film Festival, który odbywa się co roku we wrześniu i prezentowane są na nim filmy powstałe od czasu ostatniego festiwalu.
Jak widać, kinematografia w Polsce ma swoje dobre i złe strony, potrafimy nakręcić film na miarę Oscara, ale także potrafimy nakręcić film niewarty nawet krytyki. To na co pójdziemy do kina, zależy już tylko i wyłącznie od upodobań widza.
Patryk Rosiński

1 komentarz: