Ciężarówka z Coca-Colą ruszyła. Na
głośnikach Melanie Thornton. Trasa dobrze znana. Jak co roku zmierza do naszych
telewizyjnych odbiorników. Mimo, że zima po raz kolejny zaskoczyła drogowców, ta
pokonuje swoją drogę bezproblemowo. Może dlatego, że wyjechała wcześniej? Dużo
wcześniej. Za wcześnie. Po co czekać do grudnia? W końcu coraz bliżej święta!
Nie ma co się ociągać! Tym razem przywozi nam coś nowego - ogromną paczkę. Do
niej przyczepiona kartka: Dla tych,
którzy nie wierzą. Otwieramy. Oczom ukazuje się ogromny mikołaj. Ma nas
przekonać, że razem możemy zrobić coś magicznego. Generalnie wszystko w
porządku. Pomysł jest, przekaz jest, uśmiech na twarzy jest. No to gdzie jest
problem? Szybkie wygooglowanie. Data publikacji - listopad. Mamy odpowiedź. Ale
spokojnie. To jeszcze nie koniec. Powoli mikołaje zaczynają prześcigać się,
który da więcej za mniej. Jak więcej za mniej? Jak to mikołaje? Przecież on
jest jeden! Teraz drogie dzieci rozczaruje was. Niestety nie. Nie ma grubego
pana z długą, białą brodą. Pana, który nosi czerwone ubranie i nocą zakrada się
przez komin, by dać prezent. Obecnie jest tylko marketingowym wymysłem. Każda
firma ma swojego poganiacza reniferów, a jak to w życiu bywa, nie ma nic za
darmo.
Pozostając przy tej tematyce, śmiało można
stwierdzić, że święta wiążą się z corocznymi tradycjami, ale nie tymi jak
dwanaście potraw, sianko pod obruskiem czy wspólne odśpiewanie przybieżeli do Betlejem. Chodzi o
tradycje, które narzucają nam media. Ciężarówka już w trasie. Ale to nie
tylko reklamy są wyznacznikiem udanych świąt. Bożonarodzeniowe kino czas
zacząć. Co nowego? Kevin sam w domu.
Kiedy ja to oglądałem? Rok temu. O! Dwa, trzy, cztery lata temu też. Cóż za
różnorodność! Jednak z tego co pamiętam, to emitowany był w Wigilię. A teraz w
listopadzie? Falstart po raz kolejny. Świąt jeszcze nie było, a Kevin już tak.
No nic. Pozostanie nam obejrzeć setny raz Szklaną
pułapkę z wiecznie młodym Brucem Willisem. Dobra. Przeskoczmy na inny
odbiornik - radio. Odpalam. A tu co? W głośnikach rozbrzmiewa Wham i ich kultowe Last Christmas. Osobiście lubię ten kawałek, ale ile można to
puszczać. To staje się nudne. Nudne, aż kiczowate. To tak, jakby bez tego miało
nie być świąt. Wyłączam.
Czas spojrzeć, jak sytuacja ma się za naszymi oknami. Pierwsze,
co rzuca się w oczy, to ulice. A co w nich takiego szczególnego? No jak to co?!
Oświetlenie. Miliony lampek mieni się nad naszymi głowami. Teraz wiem, gdzie
podziały się pieniądze podatników. Mniejsza. W końcu mamy poczuć magię
zbliżających się świąt. Musi być na bogato. Jedyne co czuje to, zawroty głowy
od tego oczopląsu. Dobra. Chodźmy dalej. Rynek miasta. A tu co? Na powitanie
ogromna choinka. Wygląda przyzwoicie. Ubrana z pomysłem. Podoba mi się. Krok
dalej i ratusz. No tu już przesada. Wali
kiczem na odległość. Kogoś poniosła wyobraźnia. Dalej lodowisko i chmara
łyżwiarzy jak co roku. W zasadzie nigdy nie jeździłem. Może w tym roku
spróbuję. Dobra. Uciekamy stąd. Zajrzyjmy do galerii. Żeby nie było za pięknie,
tu też kolosalna choinka. Lampki w każdym sklepie. Do tego masa ludzi. Co oni
tu robią? A no tak! Świąteczne zakupy czas zacząć. Trzeba kupić prezenty. Teraz
będzie cyrk. Każdy się zastanawia, co wybrać. Przechodząc obok słychać: Trafimy z podarunkiem czy nie? A jeśli się
nie spodoba? Ciekawe czy można oddać. Za drogie! Daj spokój, itd. Mam
tego dość. Co roku to przechodzę. Wychodzimy.
Skoro wszystko ładnie, pięknie wystrojone. Choinka ubrana, prezenty
zakupione, to przenieśmy się w przyszłość. Stop. Zatrzymajmy się na 24 grudnia.
Wigilia. Od rana przygotowania. Gotowanie, pieczenie, pichcenie. Nie obędzie
się bez kłótni. Wieczorem i tak przyjdzie czas pojednania przy wódce.
Zapomnieliśmy o karpiu. Kilka rundek do sklepu. Czas mija. Wieczór.
Przysłowiowe dwanaście potraw czeka już na stole. Wszystko przygotowane.
Zjeżdża się cała rodzina. Pierwsza gwiazdka i siadamy przy stole. W końcu
przyszedł czas. A na co? Na powtarzające się utarte schematy, nieszczere
życzenia, łamanie opłatkiem a następnie suto zakrapianą kolację. Zapominamy o
kolędach. To już mało istotne. Wypiliśmy trochę, to możemy podyskutować.
Polityka! To będzie najlepszy temat. Chwilę później pokłóćmy się. Co z tego, że
święta to czas pojednania. Papieros - trzeba ochłonąć. Zbliża się 23:30.
Najwytrwalsi, tzn. najtrzeźwiejsi, ruszają na pasterkę. Trzeba
się pokazać raz na rok. Niech widzą. Jasełka, kazanie, komunia. Tylko
nie chuchać bo wstyd. Koniec. Czas do domu. Wracamy.
Cały czar świąt już prysł. Gdy było się małym, wszytko było
takie fajne, takie wręcz magiczne. Wypatrywaliśmy pierwszej gwiazdki,
czekaliśmy na rodzinę, którą widzimy raz w roku. Otrzymywaliśmy prezenty, tak
długo wyczekiwane. Śpiewało się wspólnie kolędy, zasiadało do stołu, nie zdając
sobie sprawy, że w ten cudowny dzień można zalać
robaka. Patrząc z perspektywy osoby, która weszła w dorosłe życie nie jest
tak pięknie. Dostrzegamy problemy. Cała magia dawno się skończyła. Wybór
prezentu nie należy do najłatwiejszych, często występują nieporozumienia.
Tak samo podczas świąt. Kłócimy się o bzdury. Nie potrafimy czasem wyciągnąć
ręki na pojednanie, bo duma nam nie pozwala. Raz do roku mamy
okazję spotkać ludzi, którzy są dla nas ważni. Pamiętajmy o tym. Cały
okres przedświąteczny powinien potęgować zbliżające się Boże Narodzenie. Jednak
rusza zdecydowanie za wcześnie. Nie pokazuje już tego, jak piękne mogą być
święta. Staje się siłą marketingu. Ludzie! Obudźmy się! A i jeszcze jedno. Żeby
już w listopadzie wieszać lampki, ubierać choinki i męczyć nas reklamami.
Przesada. To nie są święta. To jest kicz.
Łukasz Matusiak