Piątka
przyjaciół z Gdańska przez 33 dni przejechała busem całą Europę Podczas eskapady
zobaczyli wiele zapierających dech w piersiach widoków, przeżyli mnóstwo
różnorodnych przygód czasem śmiesznych, a czasem przerażających spotkali wielu
fascynujących ludzi.
Na co dzień jesteśmy normalnymi ludźmi, robimy
to co inni studenci, jednak czasem stajemy się bestiami, nie boimy się
realizować swych marzeń. Spakowaliśmy się i wyjechaliśmy- reszta działa się
sama-
tak o tym godnym podziwu wyczynie
opowiada jeden z „ pięciu muszkieterów”,
Łukasz Myśliński. Wraz z czwórką przyjaciół: Kajetanem Witkowskim, Piotrem
Porębskim, Aleksandrem Grązem oraz Jeremim Jasińskim kupił on starego,
zardzewiałego, ledwo zipiącego busa, by później po wielomiesięcznych
przygotowaniach wyruszyć w swą podróż życia.
To prawda, samochód był w
beznadziejnym stanie. Naprawialiśmy go sami, wszystko na ostatnią chwilę, ale
udało się nam. Zrobiliśmy nawet łóżko. -wspomina Jeremi. W końcu nastał ten
dzień, dwudziesty pierwszy sierpnia. Kolorowy, przeładowany, ale co
najważniejsze sprawny bus wyjechał, by przemierzyć osiem tysięcy kilometrów.
Planowana trasa- bardzo prosta: z góry na dół, a później znowu do góry. Cel,
już trochę bardziej skomplikowany: zobaczyć słynne ukraińskie stepy, wykąpać
się w Morzu Czarnym w Rumunii, przeżyć niesamowite przygody w słynnych bułgarskich
Złotych Piaskach, zwiedzić antyczną Grecję przejeżdżając przy tym przez
nieobliczalną Macedonię oraz Albanię. Następnie droga powrotna do Polski
poprzez: górzystą Serbię, słoneczną Chorwację, niesamowitą Słowenię, spokojne
Węgry i przyjazną Słowację. Plan został wykonany nawet w 110 %. Dojeżdżając już do Polski, postanowiliśmy
zboczyć trochę z trasy i zwiedzić Amsterdam- opowiada Olek Grąz- od zawsze interesował nas klimat
ekskluzywnej i liberalnej Holandii. Postanowiliśmy przekonać się, czy to
prawda, na własnej skórze.
Na kłopoty nie trzeba było czekać długo. Już na
Ukrainie nastąpiła pierwsza i jak się okazało jedyna awaria samochodu. Pamiętam, że jechaliśmy bardzo spokojnie po
dziurawych drogach w kierunku Lwowa i nagle dobiegł nas przeraźliwie głośny
dźwięk silnika. Okazało się, że odpadł nam tłumik. Na szczęście udało się to naprawić od razu, za pomocą
starej, zardzewiałej puszki, kawałka szmatki oraz klucza numer 10.- śmieje
się Piotr Porębski- Dalsza część podróży
była jednak idealna i co najistotniejsze bezpieczna.
Przyjaciele
żyli razem przez ponad miesiąc na paru metrach kwadratowych, spędzali ze sobą
niemal 24 godziny na dobę- to z pewnością dawało wiele radości, lecz również
wiązało się z wieloma wyrzeczeniami. To
prawda, mimo, iż się przyjaźnimy to bardzo się różnimy i trochę czasu zajęło
nam przystosowanie się do ciągłego przebywania w swoim towarzystwie. Po paru
kłótniach znaleźliśmy jednak wspólny język.- mówi Łukasz.
Te 33 dni
to z pewnością coś więcej niż wspólnie spędzone wakacje, to wielka przygoda,
lecz przede wszystkim wspomnienia, które zostaną w każdym z jej uczestników do
końca życia. Dokładnie, nie zapominajmy o
głównej idei naszej podróży.- dodaje Kajetan Witkowski- Z
pewnością chcieliśmy zwiedzić każdy z tych krajów, lecz głównym naszym zamiarem
było zrobić coś dla siebie, dla naszej przyjaźni. Każdy z nas w przyszłości,
mając już swą rodzinę, dom, samochód
przypomni sobie, iż kiedyś spełnił wielkie marzenie, a zrobił to wraz z
czwórką innych facetów. Ciekawe co teraz u nich słychać?
Michał Jaworski
No, i teraz da się czytać, a nie jak to było na tej stronie na googlach! Bd zaglądać, powodzenia!
OdpowiedzUsuń